wtorek, 19 września 2017

Rozdział 4. Capitan Jack Sparrow, Love

Wiem, że rozdział pojawia się późno. Wiem, że jest niedopracowany i pełny dialogów, ale mam nadzieję, że chociaż jest wart tego aby pozostawić komentarz, pozytywny lub nie.




Enjoy ;***


—  Angelica dziecko, siadaj proszę —  głos siostry Catheliny przywrócił ją do rzeczywistości. Angelica  nie spuszczając oczu z przybysza wykonała polecenie. Gdy odmawiali modlitwę wciąż miała przed oczami jego podły uśmieszek gdy zrozumiał, że go rozpoznała. Całą kolację nie odzywała się, nie zwracała też uwagi na rozmowy, które toczyły się gdzieś obok niej. Wpatrywała się jedynie w oczy oszusta, badając, mając nadzieję, że jakoś się zdradzi, że zdoła odkryć jego plan. To nie mógł być przypadek, że pojawił się akurat tutaj w przebraniu pastora ani to, że był ścigany przez prawo. To było okropnie lekceważące i przewrotne  z jego strony, że zdecydował się usiąść przy jednym stole z kapitanem żandarmerii i jego synem. I szalenie niebezpieczne.
—  Psst... Angelica —  syknęła Victoria ponad stołem —  źle się czujesz?
Angelica zamrugała oczami zaskoczona i powiodła spojrzeniem po biesiadnikach. Wszyscy przyglądali się jej z zatroskaniem. Uśmiech na twarzy przebranego pastora zarezerwowany był tylko dla niej i sprawił, że krew w niej zawrzała.
—  Tak, wszystko w porządku —  odparła po hiszpańsku na tyle głośno, aby usłyszeli ją wszyscy —  po prostu się koszmarnie nie wyspałam.
—  To bardzo niedobrze —  zrugała ją siostra Cathelina —  pewnie jak zwykle do późna czytałaś te swoje romansidła. Dobrze, że pojawił się ktoś kto ci zajmie ten czas, który dotąd trwoniłaś na bezsensowne snucie marzeń i planów odrealnionych.
—   Czy nie sądzi siostra, że to właśnie te marzenia czynią człowieka żywym? — zapytała Angelica z uprzejmym uśmiechem.
Nie, ale sądzę, żę przyda ci się srogie wychowanie — odparła zakonnica w świętym oburzeniu. — gdzie byłaś wczoraj wieczorem?
To chyba nie miejsce i czas na takie rozmowy siostro —wtrącił Pedro, żołnierz, którego Angelica spotkała poprzedniego wieczoru w przystani. Oszust podający się za misjonarza wpatrywał się w nich z wyrazem zdezorientowania na twarzy. Minęła chwila nim Angelica zrozumiała dlaczego.
Drogie dziecko, wielebny Smith przypłynął do nas z Anglii. Nie mówi po hiszpańsku a jesteś jedyną osobą w pobliżu, która posługuje się językiem twego ojca — siostra Penelope, w przeciwieństwie do Catheliny, uśmiechnęła się do dziewczyny pokrzepiająco. Chyba jako jedyna w klasztorze pamiętała jeszcze jak to jest być młodym — z tego też powodu to ty będziesz odpowiedzialna za opiekę nad nim w czasie tej wizyty. Będziesz naszym tłumaczem i mediatorem. Od dziś odpowiadasz za oprowadzenie go i asystowanie podczas nabożeństw.
Słucham?! — krzyknęła Angelica w świętym oburzeniu. Przebieraniec nie miał pojęcia czego dotyczyła rozmowa, ale po jej wzburzeniu wnosił, że miała związek z jego osobą. W myślach zacierał ręce. Z jakiegoś powodu doprowadzanie do szału akurat jej  cieszyło go bardziej niż innych ludzi. Sam nie wiedział dlaczego, czy z powodu sposobu z jakim marszczyłą kształtne brwi czy tego jak jej oczy błyszczały i żarzyły się gdy wpadałą w gniew lub gdy zagryzała dolną wargę próbując powstrzymać cisnący się na usta komentarz będąc  rugana przez siostrę przełożoną za jej niestosowne zachowanie.
"Czy zdawała sobie sprawę, że bycie tak seksownym nie przystoi wychowance klasztoru?" zastanawiał się przypatrując się tej scenie. Dziewczyna pod ostrym spojrzeniem zakonnicy złagodniała i spuściłą głowę w niemym wyrazie posłuszeństwa. Wiedziała, że nie ma wyboru.
 Do końca posiłku nie wydarzyło się nic, co warto byłoby zapamiętać. Jedli w milczeniu a gdy śniadanie dobiegło końca wszyscy wstali ze swoich miejsc- siostry powoli, jedna po drugiej ruszyły w stronę znajdującej się na dziedzińcu kapliczki a dziewczęta, ich wychowanki, zabrały się za zbieranie naczyń i resztek potraw.
Victorio, Rosalio, Milagros, Ano — siostra Cathalina z surowym wyrazem zwróciła się do dziewcząt — zostawcie to. Dziś i przez cały tydzień Angelica będzie się zajmować przygotowywaniem stołu przed i po posiłkach. Wy udajcie się w tym czasie do sypialni. A ty moje dziecko pospiesz się — dodała zwracając się bezpośrednio do dziewczyny — za godzinę rozpoczyna się nabożeństwo, pamiętaj, że nie wolno ci się spóźnić. Bierzesz w nim czynny udział.
Po tych słowach  wszyscy rozeszli się do swoich zajęć- dziewczęta do swoich sypialni, zakonnica dołączyła do swoich sióstr w kapliczce podobnie jak Pedro, który co rano modlił się gorliwie prosząc Boga o dobry dzień, zdrowie i dobrobyt dla swojej rodziny oraz o rozwagę i odwagę, która pozwoli mu chwytać łotrów pokroju rzezimieszka, który mu wczoraj uciekł. Jego syn wstał od stołu w tym samym momencie co dziewczyna i chwycił za salaterkę z zamiarem zaniesienia jej do kuchni, ale powstrzymała go gestem.
Zostaw to Lukas — powiedziała z uśmiechem — sam słyszałeś, to moja kara za zbyt długi język.
Chciałem ci tylko pomóc — odparł chłopak. Jack przyjrzał mu się krytycznie. Był wysoki i dobrze zbudowany, ale przy tym niezdarny, jakby dopiero uczył się funkcjonować w dorosłym ciele. Jego twarz była niewinna, niemal dziecięca. Miał głęboko osadzone niebieskie oczy i burzę ciemnych loków rosnących wszerz. Jack nie rozumiał ani słowa z tej krótkiej wymiany zdań, ale niespecjalnie przypadł mu do gustu sposób w jaki ten mierzył dziewczynę spojrzeniem.
Mam się zająć księdzem? — tylko po wzroku z jakim dziewczyna spojrzała na Jack'a zorientował się, że mówili o nim. Długo się w niego wpatrywała jakby próbowała rozszyfrować jego zamiary. Jednak niestety można o nim było powiedzieć wszystko, ale na pewno nie to, że jest przewidywalny.
Nie trzeba, nasz szlachetny wielebny z pewnością jest zmęczony po podróży i poświęci ten czas na odpoczynek. Pozostała godzina do nabożeństwa. Jeśli chcesz możesz zaczekać w ogrodzie albo pójśc do domu wrócić dopiero na mszę.
To mówiąc zebrała wszystkie naczynia ze stołu i z całym naręczem drogocennego szkłą ruszyłą do kuchni.
















****








Nie miała pojęcia, że ruszył za nią toteż gdy usłyszała jego oddech przy uchu poskoczyła w miejscu i pod wpływem chwili obróciła się do niego wymachując nożem do filetowania ryb. Mężczyzna odskoczył w bok i uśmiechając się połgębkiem uniósł ręce w geście mówiącym  "nie bój się, przybywam w pokoju". 
Angelica — wyartykułował dokładnie testując to słowo, badając jego brzmienie i barwę. Serce biło jej w piersi jak mały koliber uderzający o pręty klatki skrzydłami i nie wiedziała czy ze strachu czy z powodu niezwykłości sytuacji w której się znalazła.Oto ona, po łokcie ubrodzona pianą stała z nożem do filetowania ryb w charakterze broni sam na sam z mężczyzną przebranym za misjonarza, którego postać w dniu wczorajszym wymyśliła. Starała się tego nie okazywać, ale była przerażona. Miała ochotę uszczypnąć się ukradkiem aby się obudzić z tego snu. Takie rzeczy zdarzają się jedynie w książkach przygodowych, których wiele tomów zgromadziła w swojej biblioteczce. Zwykle główna bohaterka albo zakochiwała się w swym oprawcy i pod wpływem jej miłości on się zmieniał po to by pokonać wszelkie przeciwności losu i na końcu odjechać wspólnie na białym rumaku ku zachodzącemu słońcu albo wręcz odwrotnie, dzięki swemu sprytowi i odwadze pokonywała go a intryga i przygoda miała prowadzić do jej ostatecznego wyzwolenia po to ażeby mogła ruszyć drogą, którą sama dla siebie wybrała. Tylko, że przed sobą nie miała ani dzielnego rycerza ani niegodziwego głupca lecz raczej krętacza i heretyka, który postanowił igrać z ogniem w każdym tego słowa znaczeniu. Wiedziała, żę jako uczciwy obywatel nie powinna mu na to pozwalać, ale nie miała pojęcia jak go powstrzymać.
Angelica — powtórzył a ona głośno przełknęła ślinę —  zdaje się, że oznacza to "wysłany przez Boga", "posłaniec", "anieski" lub "kobieta o anielskim usposobieniu". Ale ty nie do końca jesteś aniołkiem co?
Co Pan tu robi? — spytała mając nadzieję, że tym razem doczeka się odpowiedzi.
Spokojnie aniele, bo się jeszcze pokaleczysz — nic sobie nie robiąc z zagrożenia jakim było wymierzone w niego ostrze noża  podzedł do niej na niebezpiecznie bliską odległość i wyjął narzedzie z jej ręki. Nawet specjalnie nie protestowała. Była na to zbyt zaskoczona i przestraszona. W myślach przyznała, że w tym habicie wyglądał na tyle niewinnie, że mógł wzbudzać zaufanie.
—   Siostry nie spodziewały się gości — powiedziała, tym razem łagodniej — to była bajeczka wymyślona na poczekaniu żeby zmylić straż i pozwolić Panu uciec. Jest Pan głupcem, że nie skorzystał Pan z takiej okazji, bo drugi raz może się nie powtórzyć. To kwestia czasu aż Pana wytropią a gdy to nastąpi nikt nie będzie z Panem negocjował i trafi Pan na szubienicę.
—   Hm... Dziękuję za troskę skarbie — odparł z przekąsem — zastanawia mnie jedna ważna kwestia. Czy w tym więzieniu ktokolwiek wyjaśnił ci jak piękna jesteś?
Brwi Angelici powędrowały do góry aż niemal zetknęły się z linią włosów. Zbił ją z tropu i doskonale o tym wiedział.
—   Jesteś powabna, masz lśniące zdrowe włosy, piękne oczy i cudowne usta — kontynuował — co sprawiło, że postanowiłaś to zaprzepaścić i zamknąć się w tym więzieniu na resztę swoich dni?
—   Nie Pana sprawa — rzuciłą ostro —  proszę dać mi spokój. Zaraz po umyciu naczyń idę do matki przełożonej i o wszystkim ją informuję.
Mężczyzna uśmiechnął się jak dziecko, które właśnie otrzymało przedwczesny prezent urodzinowy.
—   Przecież wiesz, że tego nie zrobisz — wzruszył ramionami — gdybyś chciała zrobiłabyś to jeszcze przy stole. Ty przecież również masz coś do ukrycia. Chyba jednak nie jest ci tu tak dobrze jak próbujesz sobie wmówić.
—   Nawet jeżeli jak już mówiłam nie jest to Pana sprawa — odparła — śmiało, proszę iść i opowiedzieć siostrom te szczątkowe informacje, które Pan posiada. Obawiam się jednak, że bariera językowa może spowodować, że Pana nie zrozumieją. Co za szkoda, że postanowił Pan zostać kryminalistą zamiast uczonym i teraz potrzebuje Pan tłumacza gdziekolwiek się Pan nie ruszy.
—  Dobrze się składa, że do dyspozycji mam tak uroczego tłumacza — wtrącił i pochylił się nad nią jeszcze odrobinę. Jej twarz owiał jego oddech- mieszanina alkoholu i mięty, która miała zapewne go zatuszować.
—   Jakich języków mogłabyś mnie nauczyć?
Mówię po hiszpańsku, łacinie, angielsku i włosku — odpowiedziała z taką powagą, że zastanawiał się czy nie zrozumiała jego aluzji czy zwyczajnie nie chciała jej zrozumieć.Założyłby się, żę byłą cnotką. Może po prostu nie odnajdowała się w tej grze.
Czyli rozumiem, że stawiasz naukę ponad życie i dobrą zabawę? —zapytał konspiracyjnym półszeptem.
Wręcz przeciwnie, będę bawić się wyśmienicie obserwując Pana egzekucję —założyła ręce na piersi i wydęła wargi jakby chciała powiedzieć "a widzisz? I kto teraz jest górą?"
Widzę, że anioły też miewają czarne skrzydła —wymruczał jej do ucha. Odskoczyła od niego jak oparzona.
Dobrze, w takim razie zawrzyjmy umowę —zaproponował a niebezpieczny blask w jego oczach sprawił, że po kręgosłupie przebiegł jej zimny dreszcz —poznasz mój sekret i ja nie zdradzę twojego jeśli tylko pomożesz mi przez jakiś czas utrzymać tą farsę.
Chce Pan, żebym kłamała przed Bogiem? —zmrużyła oczy podejrzliwie na co ten zacmokał tylko i wyciągnął zza pazuchy starannie złożony pergamin. Angelica wyglądała na zaskoczoną. Niepewnie ujęła świstek i wczytała się w widniejące na nim starannie nakreślone litery. Jej oczy rozszerzały się w miarę czytania i gdy wreszcie na niego spojrzała miały wielkość złotych talarów.
Skąd Pan to ma? —spytała z wyraźnym przestrachem —przecież to list polecający od samego biskupa.
Chociaż... —dodała w zamyśleniu —nie posiada pieczęci.
—  Jak widać siostrunie łykną wszystko co tylko może zbliżyć je do Boga —odparł mężczyzna wyraźnie z siebie zadowolony — a okoliczni wieśniacy za sakietkę pełną monet nie mają problemu z nabazgraniem paru zdań w rodzimym języku. Ale ty mnie rozgryzłaś, prawda kochanie? —z każdym słowem ton jego głosu stawał się coraz bardziej miękki, zmysłowy. Patrzyła mu w oczy i nie mogła odgadnąć czego tak właściwie spodziewał się po tego typu rozmowie. Czy oczekiwał, że ją oczaruje czy raczej próbował ją tylko zażenować i zawstydzić?
—  Nie pasujesz tutaj —wyszeptał jej wprost w rozchylone wargi. Angelica wytrącona z oszołomienia zamrugała gwałtownie i odsunęła się ostrożnie na bezpieczną odległość. Była oburzona jego bezczelnością i obcesowością.
—  Jak pan śmie? —syknęła zakładajac ręce na piersi.
—  Spokojnie kochanie, w czasie naszej znajomości jeszcze nieraz cię zaskoczę —zapewnił nic sobie nie robiąc z jej nachmurzonej miny. Prawdę mówiąc wyglądała teraz naprawdę uroczo.
—  To jak będzie z naszą umową? —zapytał —obnażyłem się przed Tobą, skarbie. Zdradziłem swój sekret i jest teraz w twoich rękach. Tak jak twój sekret w moich. Wygłada więc na to, że póki będzie taka potrzeba musimy się trzymać razem. To co, rozejm?
Wyciągnął w jej stronę dłoń oczekująco. Długo się wahała i powoli tracił nadzieję na to, że przyjmie jego warunki. To by znacznie skomplikowało jego plan. W końcu jednak niepewnie podałą mu dłoń którą ujął ze zwycięskim uśmiechem.
—  Jonathan Smith, madame — przedstawił się i pochylił głowę. Ostrożnie, patrząc jej prosto w oczy przycisnął wargi do delikatnej skóry jej dłoni. Dzięki temu dokładnie wychwycił moment, w którym przebiegł ją dreszcz. Było coś niezwykle intymnego w tej chwili.
—   Jeśli mamy zawrzeć jakąkolwiek umowę muszę wiedzieć z kim mam do czynienia —oświadczyła, za wszelką cenę starając się zachować trzeźwość myślenia mimo że jego zachowanie wytrąciło ją z równowagi.
—  Kapitan Jack Sparrow, skarbie —odpowiedział po chwili namysłu.
—  No, zawsze to jakiś dobry początek —uznała, uśmiechając się pod nosem —Angelica Malon —przedstawiła się, dygając teatralnie —miło mi pana gościć, wielebny Smith.

sobota, 13 maja 2017

Rozdział 3. "I am hanging over here waiting for the rescue, love"




Po wysłuchania długiego kazania Victorii Angelica zaczęła przygotowywać się do snu. Biorąc kąpiel wciąż wspominała przedziwne spotkanie z mężczyzną, którego nigdy dotąd nie widziała. Sevilla nie była dużą mieściną, tu prawie wszyscy się znali*. Kimkolwiek był przybysz na pewno nie pochodził stąd. Biegle posługiwał się bronią, więc nie był też zwykłym cywilem. Nie żeby listy gończe, zaścielające drzewa, które po drodze mijała pozostawiały jakieś wątpliwości. Był kryminalistą, złodziejem i mordercą... A jednak pomijając ich krótką walkę, którą zresztą sama sprowokowała, nie próbował jej skrzywdzić ani razu. 
Westchnęła ciężko nakładając przez głowę długą, białą koszulę nocną i spojrzała w lustro, które dostała od siostry Catheliny na dwunaste urodziny. Jej policzki wciąż były zarumienione z emocji a oczy błyszczały jak wtedy gdy czytała pasjonującą przygodową powieść, od której wprost nie mogła się oderwać i wyobrażała sobie siebie na miejscu bohaterów. Nawet przed sobą nie potrafiła ukryć,że nocna potyczka była najciekawszym co ją spotkało od dłuższego czasu.
 
Mierda* — zaklęła pod nosem uświadamiając sobie,że z tego wszystkiego zapomniała szpady, która leżała zapewne za beczkami wina, za którymi ukrywała się wraz z tym nikczemnikiem. Zawsze uważała,że w tak ciężkich czasach kobieta powinna znać parę sztuczek by móc się samodzielnie bronić, a tymczasem sama pozbawiła się idealnej okazji by je odrobinę potrenować. Siostry z pewnością nie byłyby szczególnie zadowolone  z jej poczynań, ale przecież wcale nie musiałyby o tym wiedzieć. To nie byłby pierwszy raz gdy zagrała im za nosie. 
Z rozmyślań wyrwał ją szelest dobiegający zza ściany, wprost z jej sypialni. Marszcząc czoło udałą się więc tam, ale nie ujrzała niczego podejrzanego. Już myślała,że się przesłyszała i zamierzała ułożyć się do snu, gdy zza otwartego okna dobiegło ją ciche dyszenie, skrobanie i ledwo słyszalne przekleństwa. Angelica mocniej ścisnęła moździerz, ale płomień świecy ani odrobinę nie zapewnił jej poczucia bezpieczeństwa.  Głośno przełknęła ślinę i zaczęła powoli kierować się w stronę okna. 
Okiennice były szeroko rozpostarte a w tych ciemnościach nie była w stanie dostrzec niczego. Hałas nasilał się z każdą sekundą. Serce tłukło jej się w klatce piersiowej niczym mały koliber gdy niepewnie i z wahaniem wychyliła się na zewnątrz. Początkowo nie widziała nic poza cieniem rozłożystego dębu, rosnącego pod oknem. Jej oczy potrzebowały kilku sekund by przyzwyczaić się do ciemności na tyle, aby dostrzec w tych mrokach skradające się po klasztornym murze stworzenie. Było za duże na pająka, ale zdecydowanie za małe na jakiekolwiek dzikie zwierzę, które przyszło jej do głowy. Wstrzymała oddech, stworzenie zbliżało się do okna. Gdy ujrzała męskie palce, przytrzymujące się parapetu i błysk ostrza w czyichś zębach krzyknęła z przerażeniem i zacisnęła powieki, z całej siły zatrzaskując okiennice. A przynajmniej próbowała, bo te odbiły się od czegoś, po czym z impetem uderzyły w ścianę. Towarzyszyły temu zaskoczony okrzyk pełny bólu i przekleństwa, których jako dama nie powinna powtarzać.
Angélica? Todo bien?** —  dobiegło ją wołanie siostry Anastazji zza drzwi. Jej pokój znajdował się piętro niżej, więc albo krążyła korytarzami sprawdzając porządek jak każdego wieczoru przed położeniem się spać albo hałas był na tyle głośny, by ją obudzić. Biorąc pod uwagę pózną godzinę Angelica stawiała raczej na to pierwsze. 
—   Tak, coś mi spadło —   odparła dziewczyna po hiszpańsku i jednocześnie ponownie wyjrzała za okno, gotowa by zobaczyć rozłożonego na ziemi nędznika, który śmiał zakradać się do jej sypialni.Zamiast tego jej oczom ukazał się ten śmieszny człowiek, z którym walczyła na placu. Jego ciemne dredy powiewały na wietrze a w wyszczorzonych zębach błyszczało ostrze noża. Musiał być niezwykle silny, skoro cały cięzar ciałą utrzymywał na jednej ręce. Drugą, która miała bliski kontakt z okiennicą, machał w powietrzu pojękując z bólu. Mimo to gdy ujrzał dziewczynę, wpatrującą się w niego z rozdziawionymi ustami nie mógł się nie uśmiechnąć. Intensywność jego niemal czarnych oczu była niepokojąca, boleśnie uświadomiła jej,że oto prezentuje się przed nim ubrana jedynie w cieniutką halkę i to spowodowało jej zmieszanie nawet w większym stopniu niż zaskoczenie tą niecodzienną sytuacją.Odrzuciła bujne loki na piersi i skrzyżowała ramiona mając nadzieję, że chociaż tak uchroni się przed jego natręnym spojrzeniem. 








—   Co pan tu robi? —   syknęła przez zęby.
—   Wiszę za oknem  czekając na ratunek skarbie —   odparł tym samym wypuszczając z ust nóż, ktory z cichym brzękiem opadł na trawę i wyszczerzył się w uśmiechu gdy na dźwięk słowa "skarbie" wydęła wargi ze złości. 
—     Pytam co pan robi tu, w klasztorze? —  uściśliła choć oczywiście zdawała sobie sprawę, że zrozumiał ją za pierwszym razem. 
—      To jest klasztor? —  udał zdziwienie — sądziłem,że takie demoniczne piękności rodzą się jedynie z plugawego łona. 


—     Mógłby pan jaśniej? —  zapytała Angelica marszcząc brwi w konsternacji. Gdyby mógł Jack zatarłby teraz ręce z uciechy. Takiego pytania właśnie od niej oczekiwał. 
—  Miałem po prostu nadzieję,że idąc po twoich śladach trafię do domu uciechy, nie domu bożego kochanie —    odparł i znacząco poruszył brwiami. Agelica z oburzeniem wciągnęła powietrze — teraz będziesz mi to musiała jakoś wynagrodzić. 


Jak pan śmie!? —krzyknęła z całą mocą, a trzeba przyznać, że pojemność płuc miałą pokaźną, bo Jack aż skrzywił się i potrząsnął głową jakby chciał odpędzić od siebie nastrętny dźwięk, bynajmniej nie teatralnym gestem. Po chwili rozległ się tupot stóp i ponowne pukanie do drzwi. 
Angelica dziecko, co ty tam wyprawiasz? — tym razem głos siostry Anastazji był bardziej natarczywy — wpuść mnie natychmiast — zażądała, ciągnąc za klamkę. Dziewczyna zawahała się na moment. W panice spojrzała na intruza, potem znów na drzwi za którymi niecierpliwiła się jej opiekunka. Kolejne wołanie sprawiło,że podskoczyła w górę jak młoda sarenka i niewiele myśląc zatrzasnęła okiennice. Usłyszała tylko stłumiony przez mury krzyk, ale nie miała czasu się nad tym zastanawiać, bo już otwierała drzwi, Czekająca za nimi siostra Anastazja stała z rękoma założonymi na pulchnych biodrach i z orlim nosem zmarszczonym w wyrazie dezaprobaty. 


Masz pojęcie która godzina dziewczyno? — zapytała w swoim ojczystym języku — co ty tu znów wyprawiasz? 
Ależ nic takiego — odparła Angelica  gdy kobieta weszła do jej sypialni. Była to skromna izdebka, pozbawiona miejsc mogących służyć do ukrycia czegoś potencjalnie podejrzanego, ale to nie przeszkodziło duchownej rozglądać się po niej z czujnością psa gończego. Już ona doskonale znała pomysły swojej podopiecznej.
— Siostro, miałam zły sen, krzyknęłąm ze strachu — zapewniała Angelica, przybierając na twarz najbardziej niewinną minę, na jaką było ją stać. Siostra Anastazja spojrzała na nią spod byka. 
Niech Bóg ma cię w swojej opiece — westchnęła, kręcąc głową i ruszyła w stronę wyjścia — do spania w tej chwili ! Jutro wstajesz z samego rana, nie myśl,że przez twoje ekscesy czeka cię jakaś taryfa ulgowa. 
Nieposkromione dziewczenisko, co ja się z nią mam, kiedyś dostanę zawału — mamrotala pod nosem, zatrzaskując za sobą drzwi. Dopiero gdy odgłos jej kroków ucichł zupełnie Angelica w chwóch susach doskoczyła do okna i wyjrzała na zewnątrz. Wbrew jej obawom i tym razem nie ujrzała intruza rozpłaszczonego pod jej ukochanym dębem ani, co bardziej ją ucieszyło, zwisającego z gzymsu jak to było jeszcze dziesięć minut temu. 
"Uff, chyba jednak nie mam na sumieniu morderstwa" pomyślała z ulgą. Z takiego grzechu naprawdę ciężko byłoby uzyskać rozgrzeszenie podczas niedzielnej spowiedzi. 





****


O wschodzie słońca mało subtelne nawoływania i pukanie w drzwi zmusiły ją do zwleczenia się z łóżka. Niechętnie zajęłą się poranną toaletą. W lustrze ujrzała dziewczynę zmęczoną, całą noc zajętą myślami o wszystkim co wydarzyło się od momentu jej wieczornej przechadzki. Z tych emocji prawie nie spała i teraz czuła to wyraźnie gdy z  trudem naciągała na siebie skromną, rdzawo-pomarańczową sukienkę i czesząc włosy, by za chwilę zapleść je w długiego do pasa warkocza. Spóźnienie to jedno, ale gdyby na niedzielnym śniadaniu i późniejszym nabożeństwie pojawiła się niechlujna jak zwykle, siostry chyba przerobiłyby ją na wędzoną szynkę.   
Angelica, dios mio, vamos!*** — Victoria, jak zwykle przypominająca damę dworu w tym idealnie zaczesanym koczku i  dbająca o każdy swój nadrobniejszy gest, bezceremonialnie wparowała do sypialni przyjaciółki i nie reagując na jej prostesty pociągnęła ją za rękę. Razem zeszły po schodach do Wielkiej Sali, gdzie przy stole jadalnym czekali już wszscy biesiadnicy- Pedro, kapitan żandarmerii, którego Angelica spotkała poprzedniej nocy, wraz z synem, siostry zakonne i ich pozostałe trzy wychowanki. Na widok dwóch dziewcząt wszyscy powstali jak jeden mąż. 
Dobrze, że już jesteście — odezwała się Matka Przełożona, siostra Cathelina, donośnym głosem — zanim odmówimy modlitwę chciałabym wam kogoś przedstawić. Kogoś specjalnego. Z łaski bożej odwiedził nas angielski misjonarz, ojciec Smith. Przywitajmy go serdecznie, bo zagości w naszym domu bożym na dłużej. 




Angelica zmarszczyłą brwi. Czy ta historia nie brzmiała znajomo? 
I wtedy zobaczyła kto siedzi u szczytu stołu. Nie zwróciła na to wcześniej uwagi, sposród obecnych jedynie młodsze pokolenie i Pedro wyróżniali się kolorem odzienia. Ale nawet ponad biało-czarną sułtanną Angelica dostrzegła ten uśmiech. Patrzył prosto na nią i nawet pomimo otępienia wywołanego zmęczeniem dziewczyna nie  miała wątpliwości co do tego kogo ma przed sobą. 
Angelica zamarła z szokiem wymalowanym na twarzy. Na szczęście w tych okolicznościach milleczenie wzięto za objaw szacunku. 
Z tym że ona nie zamierzała okazywać ani grama szacunku temu człowiekowi.  








* mierda — cholera 
** todo bien? — wszystko dobrze? 
***  Angelica, dios mio, vamos! — Angelica mój Boże, chodźmy już

wtorek, 9 maja 2017

Kochani

Nie wiem co powiedzieć. Jednego dnia myślę, że choć bardzo przywiązałam się do tego opowiadania, które cały ten czas chodziło mi po głowie to nie ma sensu, bo większe korzyści przy takiej liczbie wyświetleń będę miała  pisząc do szuflady. Następnego dostaję prywatną wiadomość od dziewczyny, która prosi o dokończenie historii a następnie parę naprawdę ściskających za serce komentarzy, wyrażających nadzieję na mój powrót. Nie wiem co takiego widzicie we mnie jako autorce albo w moich amatorskich wypocinach, ale to jest niesamowite. Wy jesteście niesamowici. Nawet nie wiecie jakiego kopa do działania dostałam.
Kochani, rozdział pojawi się. Miałam go co prawda wstawić w niedzielę (za co przepraszam osobę, której to obiecałam), ale nauka okazała się być niestety pilniejsza,sami rozumiecie. Rozdział wstawię w tym tygodniu i mam nadzieję, że Was nie zawiedzie.

Na koniec tylko Wam powiem, że naprawdę się wzruszyłam. Jesteście niesamowici ;* ;*

Pozdrawiam i do napisania,
xO xO
diem.carpe