sobota, 26 marca 2016

Prolog

Myślę, że już czas najwyższy zacząć publikować to opowiadanie. Długo się wahałam czy ma to jakikolwiek sens- pewnie większości z was temat i tak nie przypadnie do gustu a w dodatku nie będę w stanie należycie wczuć się w bohaterów, nieważne jak bardzo będę się starać. Tak czy siak zdecydowałam, że ta historia już dość długo przeleżała w szufladzie i czas, żeby została należycie oceniona. Mam nadzieję, że jednak ktoś zdecyduje się przeczytać i skomentować, powiedzieć mi co jest źle a co dobrze, żebym wiedziała ile ta moja pisanina jest warta i czy powinnam pisać to dalej, czy był to tylko jeden z wielu moich nietrafionych pomysłów ^^


Zapadła noc. Cicha, nieprzejednana, spokojna noc, taka, jakiej tylko w Sevilli można doświadczyć. Gwiazdy żarzyły się na ciemnym niebie, księżyc oświetlał opustoszałe ulice, a letni wiatr niósł za sobą szum oceanu.
Angelica Malon otworzyła okno i z rozkoszą odetchnęła świeżym, hiszpańskim powietrzem. Ze wszystkich pór dnia to noc kochała najbardziej. Mogła być wtedy sama, a we własnym towarzystwie zawsze była sobą. Nie musiała udawać, że życie, jakie prowadzi ją satysfakcjonuje, że marzy o roli matki i żony i domku z ogródkiem, że Sevilla to jedyne miejsce, które pragnie oglądać do końca swoich dni. W takich chwilach, siadając na parapecie i oglądając miasto z góry rozmyślała o swojej matce i ojcu, którego nigdy nie poznała. Miała zaledwie osiemnaście lat, a tak wiele rzeczy w życiu już żałowała...
Por el amor de Dios Angelica! No se puede volver a harcerlo* — do pokoju niespodziewanie wparowała Victoria Exposito, najlepsza przyjaciółka panienki Malon. Angelica odgarnęła z twarzy niesforne, bujne loki i przewróciła oczami.
Siempre se puede ir conmigo ** — odpowiedziała w ojczystym języku i rozejrzała się po sypialni w poszukiwaniu płaszcza.
Był to skromny pokoik, z wąskim łóżkiem, jedną szafą, mieszczącą wszystkie ubrania właścicielki, niewielkich rozmiarów biblioteczką na książki, ułożone w równych rzędach i z odrapanymi ścianami, na których wisiał jeden obraz z matką boską i na których Angelica w wolnych chwilach wypisywała sentencje, wyczytane w opasłych powieściach.
Płaszcz leżał na łóżku, przykryty jej dzisiejszą suknią, w której razem z Victorią wybrała się do miasta po sprawunki. Szybko go pochwyciła i zapięła pod szyją. Czarny, satynowy materiał opadał do ziemi, zakrywając całą postać dziewczyny a długi kaptur, który nałożyła na głowę przypominał odzienie zakonników i sprawiał, że nikt nie był w stanie dojrzeć jej twarzy.
Y si las monjas se enteran? O si alguien la hace mal?*** — Victoria nie dawała za wygraną, w jej czarnych oczach wyraźnie błyszczał strach.
Angelica naprawdę ją kochała, z tymi jej czarnymi, zawsze upiętymi w schludny kok włosami, z królewską postawą, powagą na śniadej twarzy i zasadami, których zawsze przestrzegała, ale równocześnie wiedziała, że Victoria nigdy nie zrozumie jej tęsknoty. Kiedyś, gdy obie były jeszcze małymi dziewczynkami, wspinającymi się po drzewach, kradnącymi jabłka z sąsiednich ogrodów i robiącymi siostrom zakonnym dziecinne psikusy Victoria była inna, bardziej swobodna i beztroska. Wpatrywała się w Angelicę jak w obrazek, zastanawiając się skąd w niej takie pokłady energii i niesamowitych pomysłów i ślepo za nią podążała. To Angelica była siłą napędową, która wnosiła świeży powiew i przygodę do życia tej małej dziewczynki i Victoria była dumna, że może się z nią przyjaźnić.
Z czasem to się zmieniło, Victoria zrozumiała, że trzeba dorosnąć i że niektóre z pomysłów Angelici były ekstrawaganckie i niebezpieczne. Martwiła się o przyjaciółkę i w końcu przejęła rolę opiekunki, która starała się naprowadzić ją na właściwą drogę. Nie było to łatwe, panna Malon była uparta i często zarzucała Victorii, że nie powinna zachowywać się jak jej matka. Czasem zastanawiała się czy jej przyjaciółka po prostu nie odczuwa panicznego strachu przed prawdziwym życiem i dlatego tak kurczowo trzyma się tego co znane i wizji życia, jaką od najmłodszych lat siostry zakonne próbowały zaszczepić w swoich podopiecznych.
Daj spokój Vickie, to tylko niewinny spacerek Angelica płynnie przeszła na angielski, a widząc zdezorientowane spojrzenie przyjaciółki uśmiechnęła się pod nosem i nim ta zdołała choćby mrugnąć weszła na parapet, potem skoczyła na rosnący tuz pod oknem dąb i po nim już miękko zsunęła się do ziemi.
Agelica! syknęła Victoria, wychylając się z okna, ale zakapturzona postać już zniknęła w mrokach nocy.





* Na miłość Boską, nie możesz tego znowu zrobić Agelica!
** Zawsze możesz pójść ze mną.
*** A co jeśli siostry się dowiedzą? Co jeśli ktoś zrobi ci krzywdę?
**** Co? Co?


***


Od pierwszej chwili, gdy postawił stopę na hiszpańskiej ziemi Jack Sparrow wiedział, że Sevilla to najnudniejsze miejsce, do jakiego kiedykolwiek trafił. Przede wszystkim brakowało w nim rumu. Ludzie byli jacyś tacy zblazowani, pozbawieni emocji, a kobiety obruszały się za każdym razem, gdy próbował je zagadywać na temat inny niż kolor ich sukienek. Gdzie się nie obejrzał tam zewsząd dochodziły go rozmowy o kościele i Bogu i na jego nieszczęście były to jedne z nielicznych wypowiedzi, które jako tako rozumiał. kolejny mankament tej mieściny? Prawie nikt tu nie mówił po angielsku, więc gdy próbował częstować rozmówców jednym ze swoich prześmiewczych żarcików w odpowiedzi słyszał jedynie: "Que? Que?"****
Powoli zaczynało doprowadzać go to do szału. Pochodził z Londynu, więc skąd miał wiedzieć, co krzyczą żołnierze, którzy go gonili? Czy naprawdę tutaj nawet kosztowanie uroków życia z zacną damą było przestępstwem?
Wiedział, że tak łatwo się nie ukryje. Był przecież charakterystyczny i z pewnością nikt z przechodniów nie wziąłby go za zwykłego, nieszkodliwego obywatela. Gdyby to chodziło jedynie o odzienie mógłby coś na to zaradzić- zrzuciłby białą, bufiastą koszulę wpuszczoną w skórzane spodnie oraz skórzaną kamizelkę, wysokie kozaki i brązowy, wysłużony płaszcz. Z bólem serca pozbyłby się nawet trójkątnego, skórzanego kapelusza (ukryłby go zapewne w jakimś trudno dostępnym miejscu i wrócił po niego, gdy tylko byłoby to możliwe) i czerwonej bandany, która przepasała jego włosy. Narzuciłby na siebie jedne z rzeczy, które suszyły się na sznurach przed domami, które notorycznie mijał i w mig stałby się anonimowym mieszkańcem miasta.
Niestety nie chodziło jedynie o ubiór.
Gdyby miał się upodobnić do któregokolwiek z tubylców w pierwszej kolejności musiałby zgolić swoje czarne sięgające ramion dredy i brodę zaplecioną w warkoczyki. Musiałby się pozbyć wszystkich koralików, zdobiących włosy i węglowych kresek spod oczu. Musiałby zwalczyć swoje zamiłowanie do rumu i skończyć ze swoim słynnym, chwiejnym krokiem. A już z pewnością musiałby przestać uciekać wyrzucając ręce i nogi do góry i krzycząc w panice jak opętany.
Odgłosy wystrzału były coraz bliżej. Na ulice wylegli ludzie, z przerażeniem obserwując rozwój wydarzeń. Mężczyzna pobiegł na przełaj przez skwer przydrożnej zieleni i wrzasnął, gdy kolejny pocisk przeciął powietrze tuż koło jego ucha. Trafił w jednego z obserwatorów, który padł na asfalt bez życia. Do odgłosów pogoni dołączył wrzask i szloch kobiety, która przytuliła do siebie ciało przypadkowej ofiary. To na moment odciągnęło uwagę pozostałych gapiów od uciekiniera. Nie zauważyli jak ten przeciął główny plac rynkowy, przecisnął się pomiędzy dwoma budynkami i w ciemnościach zderzył się z czyimś ciałem.
Ach! — jęknął, lądując na ziemi. Roztarł obolałe czoło i spojrzał na swojego potencjalnego oprawcę z mieszaniną strachu, fascynacji i niezdrowego zainteresowania.


1 komentarz:

  1. Ohoho Andzia taka waleczna, siostry bedo zuee!! Za napaść i próbę morderstwa 3 miesiące sprzątania klasztorakich (?) toalet! Wicia taka grzeczna, pozbyć sie jej bo jeszcze nagada o Andzi zuym siostrom >.< biedny Jacek poraniony przez biodro Angelicy :((( chociaz czego sie spodziewał siadając na wściekłej Hiszpance, z nimi to lepiej nie zadzierać bo jak zaczną krzyczeć w swoim ojczystym języku to mozna zaczac sie zastanawiać czy ona wlasnie rzuca na ciebie zaklęcie czy pora zadzwonic do egzorcysty :// czekam na next zaintrygowały mnie beczki, liczę na szczegółowy opis tych beczek, jaki kształt, wymiary, zdobienia, no i niech Andzia i Jacek wychodzo bo jeszcze poryszą te beczki :,((( czekam na next, sztos rozdział

    OdpowiedzUsuń