Wiem,
że rozdział pojawia się późno. Wiem, że jest niedopracowany i
pełny dialogów, ale mam nadzieję, że chociaż jest wart tego aby
pozostawić komentarz, pozytywny lub nie.
Enjoy
;***
— Angelica
dziecko, siadaj proszę — głos siostry Catheliny przywrócił
ją do rzeczywistości. Angelica nie spuszczając oczu z
przybysza wykonała polecenie. Gdy odmawiali modlitwę wciąż miała
przed oczami jego podły uśmieszek gdy zrozumiał, że go
rozpoznała. Całą kolację nie odzywała się, nie zwracała też
uwagi na rozmowy, które toczyły się gdzieś obok niej. Wpatrywała
się jedynie w oczy oszusta, badając, mając nadzieję, że jakoś
się zdradzi, że zdoła odkryć jego plan. To nie mógł być
przypadek, że pojawił się akurat tutaj w przebraniu pastora ani
to, że był ścigany przez prawo. To było okropnie lekceważące i
przewrotne z jego strony, że zdecydował się usiąść przy
jednym stole z kapitanem żandarmerii i jego synem. I szalenie
niebezpieczne.
— Psst...
Angelica — syknęła Victoria ponad stołem — źle
się czujesz?
Angelica
zamrugała oczami zaskoczona i powiodła spojrzeniem po
biesiadnikach. Wszyscy przyglądali się jej z zatroskaniem. Uśmiech
na twarzy przebranego pastora zarezerwowany był tylko dla niej i
sprawił, że krew w niej zawrzała.
— Tak,
wszystko w porządku — odparła po hiszpańsku na tyle
głośno, aby usłyszeli ją wszyscy — po prostu się
koszmarnie nie wyspałam.
— To
bardzo niedobrze — zrugała ją siostra Cathelina —
pewnie jak zwykle do późna czytałaś te swoje romansidła. Dobrze,
że pojawił się ktoś kto ci zajmie ten czas, który dotąd
trwoniłaś na bezsensowne snucie marzeń i planów odrealnionych.
— Czy
nie sądzi siostra, że to właśnie te marzenia czynią człowieka
żywym? — zapytała Angelica z uprzejmym uśmiechem.
— Nie,
ale sądzę, żę przyda ci się srogie wychowanie — odparła
zakonnica w świętym oburzeniu. — gdzie byłaś wczoraj wieczorem?
— To
chyba nie miejsce i czas na takie rozmowy siostro —wtrącił Pedro,
żołnierz, którego Angelica spotkała poprzedniego wieczoru w
przystani. Oszust podający się za misjonarza wpatrywał się w nich
z wyrazem zdezorientowania na twarzy. Minęła chwila nim Angelica
zrozumiała dlaczego.
— Drogie
dziecko, wielebny Smith przypłynął do nas z Anglii. Nie mówi po
hiszpańsku a jesteś jedyną osobą w pobliżu, która posługuje
się językiem twego ojca — siostra Penelope, w przeciwieństwie do
Catheliny, uśmiechnęła się do dziewczyny pokrzepiająco. Chyba
jako jedyna w klasztorze pamiętała jeszcze jak to jest być młodym
— z tego też powodu to ty będziesz odpowiedzialna za opiekę nad
nim w czasie tej wizyty. Będziesz naszym tłumaczem i mediatorem. Od
dziś odpowiadasz za oprowadzenie go i asystowanie podczas
nabożeństw.
— Słucham?!
— krzyknęła Angelica w świętym oburzeniu. Przebieraniec nie
miał pojęcia czego dotyczyła rozmowa, ale po jej wzburzeniu
wnosił, że miała związek z jego osobą. W myślach zacierał
ręce. Z jakiegoś powodu doprowadzanie do szału akurat jej
cieszyło go bardziej niż innych ludzi. Sam nie wiedział dlaczego,
czy z powodu sposobu z jakim marszczyłą kształtne brwi czy tego
jak jej oczy błyszczały i żarzyły się gdy wpadałą w gniew lub
gdy zagryzała dolną wargę próbując powstrzymać cisnący się na
usta komentarz będąc rugana przez siostrę przełożoną za
jej niestosowne zachowanie.
"Czy
zdawała sobie sprawę, że bycie tak seksownym nie przystoi
wychowance klasztoru?" zastanawiał się przypatrując się tej
scenie. Dziewczyna pod ostrym spojrzeniem zakonnicy złagodniała i
spuściłą głowę w niemym wyrazie posłuszeństwa. Wiedziała, że
nie ma wyboru.
Do
końca posiłku nie wydarzyło się nic, co warto byłoby zapamiętać.
Jedli w milczeniu a gdy śniadanie dobiegło końca wszyscy wstali ze
swoich miejsc- siostry powoli, jedna po drugiej ruszyły w stronę
znajdującej się na dziedzińcu kapliczki a dziewczęta, ich
wychowanki, zabrały się za zbieranie naczyń i resztek potraw.
— Victorio,
Rosalio, Milagros, Ano — siostra Cathalina z surowym wyrazem
zwróciła się do dziewcząt — zostawcie to. Dziś i przez cały
tydzień Angelica będzie się zajmować przygotowywaniem stołu
przed i po posiłkach. Wy udajcie się w tym czasie do sypialni. A ty
moje dziecko pospiesz się — dodała zwracając się bezpośrednio
do dziewczyny — za godzinę rozpoczyna się nabożeństwo,
pamiętaj, że nie wolno ci się spóźnić. Bierzesz w nim czynny
udział.
Po
tych słowach wszyscy rozeszli się do swoich zajęć-
dziewczęta do swoich sypialni, zakonnica dołączyła do swoich
sióstr w kapliczce podobnie jak Pedro, który co rano modlił się
gorliwie prosząc Boga o dobry dzień, zdrowie i dobrobyt dla swojej
rodziny oraz o rozwagę i odwagę, która pozwoli mu chwytać łotrów
pokroju rzezimieszka, który mu wczoraj uciekł. Jego syn wstał od
stołu w tym samym momencie co dziewczyna i chwycił za salaterkę z
zamiarem zaniesienia jej do kuchni, ale powstrzymała go gestem.
— Zostaw
to Lukas — powiedziała z uśmiechem — sam słyszałeś, to moja
kara za zbyt długi język.
— Chciałem
ci tylko pomóc — odparł chłopak. Jack przyjrzał mu się
krytycznie. Był wysoki i dobrze zbudowany, ale przy tym niezdarny,
jakby dopiero uczył się funkcjonować w dorosłym ciele. Jego twarz
była niewinna, niemal dziecięca. Miał głęboko osadzone
niebieskie oczy i burzę ciemnych loków rosnących wszerz. Jack nie
rozumiał ani słowa z tej krótkiej wymiany zdań, ale niespecjalnie
przypadł mu do gustu sposób w jaki ten mierzył dziewczynę
spojrzeniem.
— Mam
się zająć księdzem? — tylko po wzroku z jakim dziewczyna
spojrzała na Jack'a zorientował się, że mówili o nim. Długo się
w niego wpatrywała jakby próbowała rozszyfrować jego zamiary.
Jednak niestety można o nim było powiedzieć wszystko, ale na pewno
nie to, że jest przewidywalny.
— Nie
trzeba, nasz szlachetny wielebny z pewnością jest zmęczony po
podróży i poświęci ten czas na odpoczynek. Pozostała godzina do
nabożeństwa. Jeśli chcesz możesz zaczekać w ogrodzie albo pójśc
do domu wrócić dopiero na mszę.
To
mówiąc zebrała wszystkie naczynia ze stołu i z całym naręczem
drogocennego szkłą ruszyłą do kuchni.
****
Nie
miała pojęcia, że ruszył za nią toteż gdy usłyszała jego
oddech przy uchu poskoczyła w miejscu i pod wpływem chwili obróciła
się do niego wymachując nożem do filetowania ryb. Mężczyzna
odskoczył w bok i uśmiechając się połgębkiem uniósł ręce w
geście mówiącym "nie bój się, przybywam w pokoju".
— Angelica
— wyartykułował dokładnie testując to słowo, badając jego
brzmienie i barwę. Serce biło jej w piersi jak mały koliber
uderzający o pręty klatki skrzydłami i nie wiedziała czy ze
strachu czy z powodu niezwykłości sytuacji w której się
znalazła.Oto ona, po łokcie ubrodzona pianą stała z nożem do
filetowania ryb w charakterze broni sam na sam z mężczyzną
przebranym za misjonarza, którego postać w dniu wczorajszym
wymyśliła. Starała się tego nie okazywać, ale była przerażona.
Miała ochotę uszczypnąć się ukradkiem aby się obudzić z tego
snu. Takie rzeczy zdarzają się jedynie w książkach przygodowych,
których wiele tomów zgromadziła w swojej biblioteczce. Zwykle
główna bohaterka albo zakochiwała się w swym oprawcy i pod
wpływem jej miłości on się zmieniał po to by pokonać wszelkie
przeciwności losu i na końcu odjechać wspólnie na białym rumaku
ku zachodzącemu słońcu albo wręcz odwrotnie, dzięki swemu
sprytowi i odwadze pokonywała go a intryga i przygoda miała
prowadzić do jej ostatecznego wyzwolenia po to ażeby mogła ruszyć
drogą, którą sama dla siebie wybrała. Tylko, że przed sobą nie
miała ani dzielnego rycerza ani niegodziwego głupca lecz raczej
krętacza i heretyka, który postanowił igrać z ogniem w każdym
tego słowa znaczeniu. Wiedziała, żę jako uczciwy obywatel nie
powinna mu na to pozwalać, ale nie miała pojęcia jak go
powstrzymać.
— Angelica
— powtórzył a ona głośno przełknęła ślinę — zdaje
się, że oznacza to "wysłany przez Boga", "posłaniec",
"anieski" lub "kobieta o anielskim usposobieniu".
Ale ty nie do końca jesteś aniołkiem co?
— Co
Pan tu robi? — spytała mając nadzieję, że tym razem doczeka się
odpowiedzi.
— Spokojnie
aniele, bo się jeszcze pokaleczysz — nic sobie nie robiąc z
zagrożenia jakim było wymierzone w niego ostrze noża podzedł
do niej na niebezpiecznie bliską odległość i wyjął narzedzie z
jej ręki. Nawet specjalnie nie protestowała. Była na to zbyt
zaskoczona i przestraszona. W myślach przyznała, że w tym habicie
wyglądał na tyle niewinnie, że mógł wzbudzać zaufanie.
— Siostry
nie spodziewały się gości — powiedziała, tym razem łagodniej —
to była bajeczka wymyślona na poczekaniu żeby zmylić straż i
pozwolić Panu uciec. Jest Pan głupcem, że nie skorzystał Pan z
takiej okazji, bo drugi raz może się nie powtórzyć. To kwestia
czasu aż Pana wytropią a gdy to nastąpi nikt nie będzie z Panem
negocjował i trafi Pan na szubienicę.
— Hm...
Dziękuję za troskę skarbie — odparł z przekąsem — zastanawia
mnie jedna ważna kwestia. Czy w tym więzieniu ktokolwiek wyjaśnił
ci jak piękna jesteś?
Brwi
Angelici powędrowały do góry aż niemal zetknęły się z linią
włosów. Zbił ją z tropu i doskonale o tym wiedział.
— Jesteś
powabna, masz lśniące zdrowe włosy, piękne oczy i cudowne usta —
kontynuował — co sprawiło, że postanowiłaś to zaprzepaścić i
zamknąć się w tym więzieniu na resztę swoich dni?
— Nie
Pana sprawa — rzuciłą ostro — proszę dać mi spokój.
Zaraz po umyciu naczyń idę do matki przełożonej i o wszystkim ją
informuję.
Mężczyzna
uśmiechnął się jak dziecko, które właśnie otrzymało
przedwczesny prezent urodzinowy.
— Przecież
wiesz, że tego nie zrobisz — wzruszył ramionami — gdybyś
chciała zrobiłabyś to jeszcze przy stole. Ty przecież również
masz coś do ukrycia. Chyba jednak nie jest ci tu tak dobrze jak
próbujesz sobie wmówić.
— Nawet
jeżeli jak już mówiłam nie jest to Pana sprawa — odparła —
śmiało, proszę iść i opowiedzieć siostrom te szczątkowe
informacje, które Pan posiada. Obawiam się jednak, że bariera
językowa może spowodować, że Pana nie zrozumieją. Co za szkoda,
że postanowił Pan zostać kryminalistą zamiast uczonym i teraz
potrzebuje Pan tłumacza gdziekolwiek się Pan nie ruszy.
— Dobrze
się składa, że do dyspozycji mam tak uroczego tłumacza —
wtrącił i pochylił się nad nią jeszcze odrobinę. Jej twarz
owiał jego oddech- mieszanina alkoholu i mięty, która miała
zapewne go zatuszować.
— Jakich
języków mogłabyś mnie nauczyć?
— Mówię
po hiszpańsku, łacinie, angielsku i włosku — odpowiedziała z
taką powagą, że zastanawiał się czy nie zrozumiała jego aluzji
czy zwyczajnie nie chciała jej zrozumieć.Założyłby się, żę
byłą cnotką. Może po prostu nie odnajdowała się w tej grze.
—Czyli
rozumiem, że stawiasz naukę ponad życie i dobrą zabawę? —zapytał
konspiracyjnym półszeptem.
—Wręcz
przeciwnie, będę bawić się wyśmienicie obserwując Pana
egzekucję —założyła ręce na piersi i wydęła wargi jakby
chciała powiedzieć "a widzisz? I kto teraz jest górą?"
—Widzę,
że anioły też miewają czarne skrzydła —wymruczał jej do ucha.
Odskoczyła od niego jak oparzona.
— Dobrze,
w takim razie zawrzyjmy umowę —zaproponował a niebezpieczny blask
w jego oczach sprawił, że po kręgosłupie przebiegł jej zimny
dreszcz —poznasz mój sekret i ja nie zdradzę twojego jeśli tylko
pomożesz mi przez jakiś czas utrzymać tą farsę.
—Chce
Pan, żebym kłamała przed Bogiem? —zmrużyła oczy podejrzliwie
na co ten zacmokał tylko i wyciągnął zza pazuchy starannie
złożony pergamin. Angelica wyglądała na zaskoczoną. Niepewnie
ujęła świstek i wczytała się w widniejące na nim starannie
nakreślone litery. Jej oczy rozszerzały się w miarę czytania i
gdy wreszcie na niego spojrzała miały wielkość złotych talarów.
—Skąd
Pan to ma? —spytała z wyraźnym przestrachem —przecież to list
polecający od samego biskupa.
Chociaż...
—dodała w zamyśleniu —nie posiada pieczęci.
— Jak
widać siostrunie łykną wszystko co tylko może zbliżyć je do
Boga —odparł mężczyzna wyraźnie z siebie zadowolony — a
okoliczni wieśniacy za sakietkę pełną monet nie mają problemu z
nabazgraniem paru zdań w rodzimym języku. Ale ty mnie rozgryzłaś,
prawda kochanie? —z każdym słowem ton jego głosu stawał się
coraz bardziej miękki, zmysłowy. Patrzyła mu w oczy i nie mogła
odgadnąć czego tak właściwie spodziewał się po tego typu
rozmowie. Czy oczekiwał, że ją oczaruje czy raczej próbował ją
tylko zażenować i zawstydzić?
— Nie
pasujesz tutaj —wyszeptał jej wprost w rozchylone wargi. Angelica
wytrącona z oszołomienia zamrugała gwałtownie i odsunęła się
ostrożnie na bezpieczną odległość. Była oburzona jego
bezczelnością i obcesowością.
— Jak
pan śmie? —syknęła zakładajac ręce na piersi.
— Spokojnie
kochanie, w czasie naszej znajomości jeszcze nieraz cię zaskoczę
—zapewnił nic sobie nie robiąc z jej nachmurzonej miny. Prawdę
mówiąc wyglądała teraz naprawdę uroczo.
— To
jak będzie z naszą umową? —zapytał —obnażyłem się przed
Tobą, skarbie. Zdradziłem swój sekret i jest teraz w twoich
rękach. Tak jak twój sekret w moich. Wygłada więc na to, że póki
będzie taka potrzeba musimy się trzymać razem. To co, rozejm?
Wyciągnął
w jej stronę dłoń oczekująco. Długo się wahała i powoli tracił
nadzieję na to, że przyjmie jego warunki. To by znacznie
skomplikowało jego plan. W końcu jednak niepewnie podałą mu dłoń
którą ujął ze zwycięskim uśmiechem.
— Jonathan
Smith, madame — przedstawił się i pochylił głowę.
Ostrożnie, patrząc jej prosto w oczy przycisnął wargi do
delikatnej skóry jej dłoni. Dzięki temu dokładnie wychwycił
moment, w którym przebiegł ją dreszcz. Było coś niezwykle
intymnego w tej chwili.
— Jeśli
mamy zawrzeć jakąkolwiek umowę muszę wiedzieć z kim mam do
czynienia —oświadczyła, za wszelką cenę starając się zachować
trzeźwość myślenia mimo że jego zachowanie wytrąciło ją z
równowagi.
— Kapitan
Jack Sparrow, skarbie —odpowiedział po chwili namysłu.
— No,
zawsze to jakiś dobry początek —uznała, uśmiechając się pod
nosem —Angelica Malon —przedstawiła się, dygając teatralnie
—miło mi pana gościć, wielebny Smith.